One track mind, one track heart

Cześć pipul!!! Szybka nocia na dziś, jeszcze nie ma 23 więc noc jest młoda! W tym poście prezentujemy na sobie sukienki poszerzające, idealne jak się jest w ciąży! My oczywiście nie jesteśmy, ale u nas na blogu każdy znajdzie coś dla siebie :). Zrobiłyśmy również focie (znów) naszych ukochanych butków JuJu, żebyście mogli się im lepiej przyjrzeć. Koniecznie dajcie znać czy już was do nich przekonałyśmy czy musimy się jeszcze bardziej postarać! Oprócz tego z bliska możecie obejrzeć niesamowity print na Tamarkowej sukience, który nas szczerze zachwyca! Tak czy siak jest to typowa stylizacja na letnią randkę z przyjaciółką, szkoda tylko, że to lato w Trójmieście jest jakieś niedorobione... Oby upały wróciły, a dobra passa dla Ohydek trwała w nieskończoność *tajemnice*. Tymczasem zostawiamy was z tymi słodkimi *ugh* fociami naszych skromnych postaci i zapraszamy do komentowania. Czy też chcecie by lato wróciło, czy macie już idealną sukienkę na wyjazd pod palmę, a może odliczacie już dni do urlopu jak my?! I najważniejsze, gdzie jedziecie na wakacje??? *ciekawskie ohydy*

Hi people! Quick note for today, before 11pm so you will have still time to read before bed! Now we present pregnancy dresses, of course we are not pregnant but maybe our readers are?;) Also, we took some photos of our lovely JuJu shoes. Now you can see more details and maybe you will fall in love with them too, like us! Necessarily tell us what do you think about them! Besides that we show you a print that appears on Tamarkas dress, we are very impressed and love it! This stylization is perfect for summery date with your best friend, but it's a pity that in 3city we have bad weather all the time ;(. We hope that heat will back soon and now we leave you with those sweet photos of us *ugh*! We encourage you to comment in the section below and please tell us, is the weather where you live poor too? And maybe you also have an ideal dress for vacations under the palm and count days to holiday?! *curious* Tell us everything!
Tamarka wears dress from Monki and shoes are JuJu jellies,
Sonja wears dress from H&M and shoes are JuJu jellies on small heel! 

Open'er Festival 2015: DAY 4

Witamy serdecznie wszystkich zgromadzonych! To już ostatni post z serii Opener Festiwal 2015, mamy nadzieję, że jest wam z tego powodu chociaż troszeczkę smutno (lub nie *whatever* ;*).
Czwartego dnia nareszcie zrealizowałyśmy nasz plan i pojechałyśmy przed koncertami na plażę. T. bardzo źle się czuła, bo się rozchorowała (o czym wspominałyśmy wcześniej) i chciała uniknąć plażowania, ale S. nie dała za wygraną i kazała się Tamarce smażyć w piekle. T. jako anioł śmierci prezentuje się następująco wśród kolorowych plażowiczów:
Za to Sonja - aniołek, stróż wszystkich marynarzy, wyglądała w Bałtyku o tak:
Cóż za rozbieżność osobowości... Ten Opener był tak dawno, że ledwo już pamiętamy co pisać, ale, ale... Na pewno pierwszym koncertem tego dnia była Eliphant, która była super dzika na scenie i prezentowała cechy charakteru zarówno T. jak i S. Śmiałyśmy się więc *hehe*, że było to śpiewające połączenie nas dwóch :). Jednakże byłyśmy tak zmęczone na jej koncercie, że większość przesiedziałyśmy na ziemi wachlując się wachlarzem, dzięki któremu T. nie umarła, bo na zmianę było jej zimno lub mega gorąco *choroba*. Następnie w drodze na koncert Hoziera wypiłyśmy dużo piwa i trochę się upiłyśmy (nie będziemy kłamać) :(. Chciałyśmy więc z tego miejsca pozdrowić Martę Z. dzięki której miałyśmy hektolitry Desperadosa za grosik ;*. Zawsze się tak zakręcimy, że mało wydajemy, a mamy dużo *OHYDKOWY STYL*. Efekty upojenia alkoholowego odzwierciedla mimika twarzy S.: *pls don't judge me*.
Gdy poszłyśmy na Hoziera to S. myślała już tylko o spanku, dlatego też leżąc na trawie tańczyłyśmy tylko nogami #dziwnyukładchoreograficzny. Głupio to na pewno wyglądało z daleka, no ale jolo, my się nigdy niczym nie przejmujemy ;*. Kurcze, Hozier chciał nas zabrać do kościoła, ale my strasznie nie chciałyśmy iść więc poszłyśmy na Years&Years co okazało się nie lada wyzwaniem, bo nagle poszli tam wszycy ludzie z Openera i okolic *hehe2*. Gdy już wlałyśmy się do tenta wraz z milionem innych fanów tego zacnego zespołu to było już fajowo. S. bardzo dobrze się bawiła nieświadoma tego, że Tamarka bardzo źle się wtedy czuła ;(. Na szczęście nic nie było po niej widać i gdy się już stamtąd wydostałyśmy to wypiłyśmy jeszcze 100 piw, a wówczas S. wyglądała już tak: 
Ostatnim dla nas koncertem 4. dnia był Disclosure. Sonja poszła na nim w kimę, a T. rozłożyła wokół niej drut kolczasty żeby nic się jej nie stało i nikt na nią nie nadepnął *najlepsza przyjaciółka!*. Potem Tamarka nie mogła jej obudzić przez 40 minut *true story*. Sonji w tym czasie śniło się, że jest w łóżku w swojej chacie i była mega rozczarowana gdy się obudziła. Jest to najzabawniejsza historia całego naszego wspólnego Openera, bo jak S. wstała to na około nie było już nikogo, a T. mówiła, że nawet nikt nie był zdziwiony widząc taki obrazek:
Po tym niefortunnym zdarzeniu darowałyśmy se resztę koncertów i poszłyśmy na chatę, co nie było najlepszym pomysłem, bo mimo wczesnej pory nie tylko my na to wpadłyśmy. W skmce pierwszy raz nie miałyśmy miejsca siedzącego i spałyśmy siedząc na ziemi, było to okropne doświadczenie, ale jakoś przeżyłyśmy ;(. Trzeba jednak przyznać, że było super, a to wszystko dlatego, że byłyśmy tam razem i miałyśmy super przygody! Nic nam się nie stało, chociaż następnego dnia czułyśmy się jak po miesięcznej pracy w gułagu. Jesteśmy super ciekawe czy inni uczestnicy Openera (obecni wśród naszych czytelników) czuli się podobnie?! Koniecznie napiszcie ;*
PS: Serdecznie pozdrawiamy dziewczyny z kolejki do najgorszej budki foto ever!! Buziaki ;*

Open'er Festival 2015: DAY 3

Heeeej! Szybko, szybko jest już nowy post o 3 dniu Openera wg Ohydek! Mamy nadzieję, że jeszcze was nie zanudziłyśmy tymi opowieściami dziwnej treści, ale nie martwcie się - już niedługo koniec tej męki! Dzień trzeci prezentował się następująco:
Tego dnia Tamarka postanowiła, że wstanie o 9 i pojedzie do sklepu kupić szorty bo nie ma - jak to jest możliwe - tego nie wie nikt. Niestety stało się tak, że Tamarka zaspała, a S. zadzwoniła do niej o 11 i usłyszała same jęki, że T. nie ma w czym iść i się zabije. Sonja przestraszyła się nie na żarty, dlatego też zrezygnowałyśmy z umówionej wcześniej plaży i pojechałyśmy troszkę później na festiwal, zaraz po tym jak T. kupiła co miała kupić i była już zadowolona. S. też była super zadowolona tego dnia, bo T. zgodziła się pójść do Makdonalda :))). Dzięki temu Sonja najadła się chociaż na chwilę, bo w poprzednich dniach myślała, że umrze z głodu, bo nikt oprócz niej nie chciał nic jeść i przeżywała katusze. Poniżej focia prezentująca ulubioną czynność Sonji czyli jedzenie:
Po przejeździe na festiwal poszłyśmy na koncert naszego wspólnego chłopaka Taco Bell Hemingwaya, którego bardzo kochamy i bardzo, bardzo, bardzo się na tym koncercie podniecałyśmy i wiernie śpiewałyśmy "to miasto pachnie jak szlugi i kalafiory" <3. Następnie postanowiłyśmy, że jesteśmy stare baby i resztę koncertów olewamy i będziemy siedzieć na trawie i słuchać z oddali. Dobrze, że S. trzeciego dnia skumała się, że lepiej wziąć sweter niż kurtkę dżinsową, dzięki temu nie zamarzła. Ale hola hola, wcześniej, zanim S. jadła pizzę z następnego zdjęcia, spotkałyśmy Panią Ekscelencję, która wybiegła do nas mówiąc "ale śliczne" *lol* i nagrała nas na swojego snapchata. Niestety nie była zainteresowana konkretniejszą rozmową z nami, ale nie przejęłyśmy się tym, zrobiłyśmy selfie i zaliczone. Jednak nie ma co się dziwić, bo bardzo dużo fanów podchodziło do niej, a my z zazdrością patrzyłyśmy na to z boku *true story*. Pani Ekscelencja jest spoko i pozdrawiamy ją, jeśli kiedykolwiek o nas usłyszy i przeczyta ten tekst ;*.
Resztę dnia spędziłyśmy na czilowaniu, a także żartując se z ziomkami z Surf Burgera, których spotkałyśmy i z tego miejsca również ich pozdrawiamy ;*. Także tego, w sumie nic ciekawego, ale fejm się zgadzał i o to chodzi! Ten dzień wspominamy bardzo miło, szybko też zwinęłyśmy się na chatę - chyba około 22. Ominęłyśmy koncert The Prodigy, bo jak już wcześniej wspomniałyśmy, jesteśmy stare baby i nam się nie chciało. Kiedyś już byłyśmy na ich koncercie więc stwierdziłyśmy, że nie ma sensu psuć tych wspomnień ;P. Powrót do domku minął nam szybko i sprawnie i już około 1. leżałyśmy w łóżeczkach... A co zdażyło się następnego dnia - już wkrótce! ;*

Groove is in the heart

Kochani witajcie! Robimy przerwę w Openerowych nociach (zostały nam jeszcze dwa szalone dni do opisania). Dziś nasza stylóweczka prezentuje lata 70., tylko te trochę bardziej mroczne niż różowe *make sense*. Nie ma co się dużo rozpisywać na temat naszych ciuszków, sami widzicie, że jesteśmy wredotki-feministki-kochające-UFO. Oczywiście nie jest to do końca prawda, ale Girls Power i I want to believe to hasła przewodnie w naszych życiach. A jak jest z wami? Powiemy wam też, że do pełni szczęścia i powrotu do nie naszej młodości brakuje nam jeszcze dzwonów! Jesteśmy ciekawe co myślicie o naszym planie zakupu tego nie słusznie zapomnianego modelu spodni?! LOVE IT OR  LEAVE IT/HOT OR NOT? Pozdro - Wasze Ohydki ;*

Lovely people, welcome! We made little break between Opener Festival notes (we have too days left). Our todays stylization presents 70s, but a little more dark version than pink one. It makes no sense to write about our clothes, you can see that we are nasty-feminist-loving-UFO girls. Of course it is not 100% true about us but Girls Power or I want to believe are our watchwords these days. And how is it about you? We can tell you also that we want very much to buy flared trousers and we are curious what you think about our idea? LOVE IT OR LEAVE IT/HOT OR NOT? Bye now - yours Hideous Sisters ;*

T. wears top from Monki, trousers from H&M, shoes from Zara.
S. wears top from Pull&Bear, trousers from H&M, shoes from Vagabond.

Open'er Festival 2015: DAY 2

Już jest, już jestttt *kurde przepraszam*!!!! Sorry za dodawanie noci o 23, ale miałyśmy strasznie dużo spraw na głowie związanych z blogowaniem i jedzeniem pysznych rzeczy *życie blogera takie ciężkie*. Zaczynamy opowieść o drugim dniu Openera, a w niej - w zadość uczynieniu - dużo foć, uwaga dużo foooooooooooooooć <3. Mamy nadzieję na obfitą ilość komentarzy, a teraz do rzeczy...
Dzień zaczął się upalnie, piwkiem na trawce (dojazd był o wiele lepszy niż dzień wcześniej, a kolejki do autobusika praktycznie nie było). Pifko było smaczne, ale trzeba było pić szybko, bo już o 18 na scenie głównej grał mąż Tamarki czyli Tom Odell, zdjątko poniżej:
Jak widzicie Tom Odell wyznał Tamarce miłość, ale po koncercie szybko uciekł, zostawiając ją with heartbroken ;(. Tamarka więc przez cały dzień poszukiwała męża podobnego do tego wspaniałego artysty lecz niestety, nie znalazła i została jej tylko S. *focia*, ale i tak pamiętajcie, że Tom Odell jest tylko T. i ona go nie odda!!! *can't pretend*.
Następnie spotkałyśmy się z ziomkami, każdego z osobna widać na powyższej foci. Są to ziomki towarzyszące nam każdego dnia, ale specjalnym-ziomkiem-tego-dnia była Natalka aka Nan *serdeczne pozdrowienia*, która przyjechała specjalnie na koncert Eagles of Death Metal. Właśnie dlatego, że każdy chciał bardzo iść na ten koncert, a nikt nie chciał iść na Enter Shikari (oprócz S.), nie mogłyśmy zobaczyć ich od początku do końca, ale i tak sobie szalenie potańczyłyśmy (kto ma snapa ten wie) w drodze do tenta. Enter Shikari to zespół, który bardzo lubi Sonja, dlatego też specjalnie dla nich ubrała fan koszulkę i pokazała znak diabła:
^A oto my, wyszłyśmy pięknie, ale i tak Tamarka zamalowała nam twarze, bo ma taki krejzi styl;*^
Kontynuując tą super opowieść, koncert Eagles of Death Metal zdecydowanie był koncertem dnia dla wszystkich, bo super seksi wokalista był super seksi, a chłopaki robili pogo. Niekiedy czułyśmy śmiertelne zagrożenie lecz uszłyśmy z życiem i bawiłyśmy się najlepiej <3.
Na koniec rozdzieliłyśmy się z grupką i poszłyśmy na koncert The Libertines, gdzie w spokoju mogłyśmy sobie usiąść na trawce i powspominać czasy gimnazjalne :). Myślałyśmy, że Pete Doherty dawno nie żyje, ale musiał wjechać niezły rehab, bo grał on i śpiewał identiko jak na płycie i każda piosenka była dla nas hitem *love*. Ostatnim koncertem był Major Lazer, na którym utwierdziłyśmy się w przekonaniu, że jesteśmy bardzo stare gdy kazali wszystkim kucać i wyskakiwać do góry, a nam prawie połamały się wszystkie kości z wysiłku... Ale i tak było nieźle, bo ziomki z ML są całkiem seksi i fajnie było se na nich popatrzeć na scenie, a także na ich piękne tancerki. Nie wiem czy wiecie, ale jedną z nich była Tamarka, a drugą S. bo te typiary miały takie same fryzury jak my *ohydki wszędzie*! Obok nas tańczyła laska bez koszulki, był to niecodzienny widok, ale szanujemy to! #freethenipple 
Powrót do domu zapowiadał się dobrze, bo nie było jeszcze tak późno jak poprzedniego dnia. Potruptałyśmy więc na busik Openerowy, elegancko usiadłyśmy, nawet w skm miałyśmy miejsca, ale nieeeeeeeeeee (to było zbyt piękne), we Wrzeszczu czekała na nas niespodzianka: autobus za 40 minut ;o. Postanowiłyśmy więc zrobić coś na co S. nigdy by się nie zgodziła, ale musiała bo T. ją zahipnotyzowała i... poszłyśmy do domu na piechotę!!! Tzn. aż do Niedźwiednika, a S. modliła się by nie zachorować bo miała na sobie kurtkę dżinsową i właśnie w tamtym momencie uświadomiła sobie, że takie kurtki nie dają w ogóle ciepła tylko je zabierają!!!!!!! *pamiętajcie na przyszłość, przestroga, nie popełniajcie cudzych błędów*. Niestety pech padł na Tamarkę i to ona zachorowała zamiast S., ale to dobrze (;*), bo Sonja marudziłaby sto razy bardziej z tego powodu i umarłaby następnego dnia, a T. jest twarda i dała radę, mimo tego że chora jest do dziś *jak to możliwe?*. Na Niedźwiedniku poczekałyśmy na ten nieszczęsny autobus jeszcze 10 minut by T. mogła wrócić bezpiecznie na Matarnię i tak skończył się nasz 2 dzień! To be continued... xoxo ;***

Open'er Festival 2015: DAY 1

No heja!!!!!!!!!! Nareszcie mamy dla was długo wyczekiwaną relację z Openera. Wiemy, że już nie mogliście się doczekać, ale nie wszystko naraz! Dzisiaj opiszemy wam nasz pierwszy dzień, poniżej przedstawiamy plan koncertowy oraz relację fociową, a jeszcze niżej możecie przeczytać o naszych przygodach. Zapraszamy! ;*
Zacznijmy od początku początku! 1 lipca wyruszyłyśmy z domu ok. godziny 14 i pojechałyśmy do Gdyni różnymi środkami transportu miejskiego, w których było bardzo gorąco! Na pogodę nie narzekamy, bo była cudna, no ale klima w autobusie i skm by się przydała, na samo wspomnienie robi nam się słabo. Wtem, w Gdyni, ujrzałyśmy - jak zwykle - spodziewaną w zupełności, co roczną kolejkę do opasek, a następnie autobusu Openerowego, w którym, gdy już do niego wsiadłyśmy i oczywiście USIADŁYŚMY, było równie gorąco jak na dworze. Na szczęście miałyśmy piwka na ochłodę oraz słomki wzięte z domu i kulturalnie piłyśmy je przez całą drogę równocześnie wachlując się wachlarzem z H&M z poprzedniego posta. Na miejscu byłyśmy super podekscytowane i usiadłyśmy se na trawie, gdzie spotkałyśmy pierwszą ever i pewnie ostatnią - naszą fankę, która rozpoznała nas w tłumie ;o *pozdrowionka*. Potem przeżywałyśmy to przez 3h jak przysłowiowe mrówki okres *hehe dobry żart*...
Co działo się potem? Pierwszy koncert! A$AP Rocky był super, ale grał krótko i mało hitów, za to spadło z nieba konfetti co wynagrodziło nam wszystko #ohydki. Next spotkałyśmy się z ziomkami oraz naszą kochaną Sylwunią W. z poniższego zdjęcia, która przejechała długą drogę specjalnie po to by zobaczyć Drejka (i nas ofc!). Przed najlepszym koncertem Openera tzn. ALT-J odważyłyśmy się wejść do pop-up store Local Heroes i poprosić Aretę, która była dla nas mega miła *wow wow* #kobietasukcesu, o wspólne zdjęcie! Wyszło super, a ona zrobiła nam też focię w jej ciuchach i wstawiła na instagrama, pod którym zgarnęłyśmy więcej lajków w 5 sekund niż na wszystkich naszych kontach social media razem wziętych, w całym naszym życiu  *wow wow wow*! Aha, zapomniałabym, po drodze był jeszcze koncercik Chet Fakera i szczerze mówiąc - no diggity - było na nim nieco nudnawo. Jeszcze przed Alt-J wystąpił długo wyczekiwany przez Sylwię Drejk, na którym Syla zastanawiała się nad tatuażem na jego cześć, który chętnie zrobiłaby se na czole, bo kocha (na szczęście się opamiętała)! 
Potem rozstałyśmy się z ziomkami i po super, najlepszym koncercie Alt-J *powtarza się* poszłyśmy na Die Antwoord, którzy grali o 2:00 (strasznie późno jak na takie staruszki jak my!). Było to w tencie *co za debil to wymyślił*, więc możecie sobie wyobrazić co tam się działo! Było zarazem super i strasznie, ledwo uszłyśmy z życiem, więc pod koniec wyczołgałyśmy się stamtąd i ruszyłyśmy do domu. W drodze powrotnej strasznie przemokły nam buty (vansy) i pytałyśmy wszystkich na około czy też mają mokre buty, ale nikt nie miał, więc jesteśmy chyba psychiczne albo serio za stare! Przez te mokre stopy było nam strasznie zimno, następnie czekałyśmy godzinę i w strasznym ścisku na autobus Openerowy i był to najgorszy powrót ever z tych wszystkich 4 dni! W domu byłyśmy o 6 rano ;ooooo. Serio nie wiemy skąd ludzie mają tyle siły na te imprezy, ale ciąg dalszy naszych przygód oraz narzekania na starość w następnych odcinkach ;****
CIEKAWOSTKA: Sylwia przez jeden dzień Openera naliczyła 1687 typiarek w wiankach (łącznie z Maffashion, ale ją widziałyśmy chyba innego dnia, jednakże ona również dołączyła do naszego zestawienia), ale Syla jakto Syla zapomniała doliczyć siebie i swojego największego wianka z powyższej foci - shame on you ;*! Więc w sumie typiar tych było 1688 *matematyka to nasz konik*.

PS: Pamiętajcie, zanim wydziaracie sobie Drejka na czole, dobrze się zastanówcie, bo możecie żałować gdy uświadomicie sobie, że teraz Popek jest królem rapu i internetu...

✿Trippy Hippie✿

Hej Ohydkowicze! Dzisiaj przygotowałyśmy dla was stylizacje nawiązujące do szalonych lat 70... Trochę z nas hipiski, trochę brudaski, trochę luzaki i trochę też śliczne lale *NOT*. Byłyby to idealne outfity na festiwal gdyby nie białe spodnie T. które popsuły cały zamysł! No bo helou, serio... białe spodnie??? NA FESTIWAL?!?! No to raczej nigdy nie jest mądry pomysł (szczególnie kiedy po 100 godzinach tańczenia jedyne o czym marzysz to położyć się na trawie ehe ehe)! Po za tym małym szczegółem wszystko się zgadza. Niestety okres festiwalowy dla nas się już skończył, ale nie przeszkadza nam to ubierać się tak do pracy lub na spotkania z ziomkami. Nie ma co się ograniczać! Do naszych super *hehe* stylizacji obowiązkowo dobrałyśmy gumko-kwiatki, które zdobią nasze puste główki! 
I to by było tyle na dzisiaj, ale nie martwcie się, już niedługo na naszym blogu foto-relacja z Openera, a w niej opis miliona naszych przygód, które nas spotkały przez te 4 dni! Buziaczki!

Hi Hideous lovers! Today we prepared for you stylizations inspired by crazy 70's... Little bit hippie, little bit grunge, little bit dudes and little cute dolls *NOT*. Those outfits could be perfect but Tamarka's white trousers ruined whole intention! Becouse sorry, seriously, white trousers? FOR FESTIVAL?!?! This isn't the smartest idea (mainly after 100 hours of dancing, the one thing you can only think about is lying on the grass ehe ehe)! Otherwise this little detail, everything is fine. Unfortunately festival time ended for us, but we didn't mind to dress up like this to work or for meetings with friends. We can't limited ourselves! To our super *hehe* stylizations, obviously, we pick out elastic band with flowers, which we've decorated our empty heads. 
That will be all for today, but don't worry, soon we'll share on our blog photo report from Opener, and the story of a million of our adventures that we had in this 4 days! Kisses!
T.: blouse - H&M, pants - H&M, shoes - Stradivarius, sunglasses - flea market, flower bun holder - River Island
S.: shirt - H&M, pants - H&M, shoes - Vagabond, sunglasses - Stradivarius, flower bun holder - H&M