Open'er Festival 2015: DAY 3

Heeeej! Szybko, szybko jest już nowy post o 3 dniu Openera wg Ohydek! Mamy nadzieję, że jeszcze was nie zanudziłyśmy tymi opowieściami dziwnej treści, ale nie martwcie się - już niedługo koniec tej męki! Dzień trzeci prezentował się następująco:
Tego dnia Tamarka postanowiła, że wstanie o 9 i pojedzie do sklepu kupić szorty bo nie ma - jak to jest możliwe - tego nie wie nikt. Niestety stało się tak, że Tamarka zaspała, a S. zadzwoniła do niej o 11 i usłyszała same jęki, że T. nie ma w czym iść i się zabije. Sonja przestraszyła się nie na żarty, dlatego też zrezygnowałyśmy z umówionej wcześniej plaży i pojechałyśmy troszkę później na festiwal, zaraz po tym jak T. kupiła co miała kupić i była już zadowolona. S. też była super zadowolona tego dnia, bo T. zgodziła się pójść do Makdonalda :))). Dzięki temu Sonja najadła się chociaż na chwilę, bo w poprzednich dniach myślała, że umrze z głodu, bo nikt oprócz niej nie chciał nic jeść i przeżywała katusze. Poniżej focia prezentująca ulubioną czynność Sonji czyli jedzenie:
Po przejeździe na festiwal poszłyśmy na koncert naszego wspólnego chłopaka Taco Bell Hemingwaya, którego bardzo kochamy i bardzo, bardzo, bardzo się na tym koncercie podniecałyśmy i wiernie śpiewałyśmy "to miasto pachnie jak szlugi i kalafiory" <3. Następnie postanowiłyśmy, że jesteśmy stare baby i resztę koncertów olewamy i będziemy siedzieć na trawie i słuchać z oddali. Dobrze, że S. trzeciego dnia skumała się, że lepiej wziąć sweter niż kurtkę dżinsową, dzięki temu nie zamarzła. Ale hola hola, wcześniej, zanim S. jadła pizzę z następnego zdjęcia, spotkałyśmy Panią Ekscelencję, która wybiegła do nas mówiąc "ale śliczne" *lol* i nagrała nas na swojego snapchata. Niestety nie była zainteresowana konkretniejszą rozmową z nami, ale nie przejęłyśmy się tym, zrobiłyśmy selfie i zaliczone. Jednak nie ma co się dziwić, bo bardzo dużo fanów podchodziło do niej, a my z zazdrością patrzyłyśmy na to z boku *true story*. Pani Ekscelencja jest spoko i pozdrawiamy ją, jeśli kiedykolwiek o nas usłyszy i przeczyta ten tekst ;*.
Resztę dnia spędziłyśmy na czilowaniu, a także żartując se z ziomkami z Surf Burgera, których spotkałyśmy i z tego miejsca również ich pozdrawiamy ;*. Także tego, w sumie nic ciekawego, ale fejm się zgadzał i o to chodzi! Ten dzień wspominamy bardzo miło, szybko też zwinęłyśmy się na chatę - chyba około 22. Ominęłyśmy koncert The Prodigy, bo jak już wcześniej wspomniałyśmy, jesteśmy stare baby i nam się nie chciało. Kiedyś już byłyśmy na ich koncercie więc stwierdziłyśmy, że nie ma sensu psuć tych wspomnień ;P. Powrót do domku minął nam szybko i sprawnie i już około 1. leżałyśmy w łóżeczkach... A co zdażyło się następnego dnia - już wkrótce! ;*

6 komentarzy:

  1. Haha, widzę nie tylko ja poszłam szybko spać trzeciego dnia :) Co prawda wyszłam z festiwalu nieco później, no ale do domu daleko nie miałam (plus spania na polu namiotowym Open'era), a Prodigy pamiętam jako usypiającą kołysankę docierającą z oddali… ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak sie nazywacie na snapie? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hhah serio stare babuchy z was! i w każdym poście znajdę coś za co was kocham i nienawidze z zazdrości jednocześnie - tym razem to był taco... no cóóóóż : < S. włoski wyglądają cudnie z tymi odrostami

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać, ze się super bawiliście, tylko pozazdrościć
    cn-internet.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Potwierdzam, te odrosty sa wujatkowo fajne! Ps. Tez bym poszla tak spac pewnie #starababa. A prodigy bylo ze 3 lata temu i typy ledwo zyly wiec ten koncert mogl byc mniej udany ;D

    OdpowiedzUsuń