Hej ohydkowicze! Listopad minął jak z bicza trzasnął #hehe i przeleciał nam między palcami. Nim się obejrzałyśmy już nastał grudzień, ale jaki to grudzień jak śniegu nie ma?! Tak czy siak nie narzekamy na to, bo możemy korzystać z tej luksusowej pogody i ubierać się jak "normalni" ludzie, a nie ledwo-poruszające-kończynami-bałwanki :). Kto jeszcze się cieszy, że śniegu nie ma?!
A oto nasi ulubieńcy listopada *fanfary*:
Tamarka: W tym miesiącu moim ulubieńcem numer jeden jest torba z pieskiem (nabyta w pubie Pies Andaluzyjski), którą przywiozłam sobie z Poznania, kiedy odwiedzałam moją cudowną Sylwusie (którą serdecznie pozdrawiam i mocno ściskam, że aż oczy wychodzą jej z orbit!). Uwielbiam szmaciane torebki, moje dwie poprzednie są już na maksa znoszone, więc cieszę się że znalazłam taką która wspaniale je zastąpi! #teampsy
Kolejną rzeczą jest pomarańczowa czapka żura z H&M. Wyglądam w niej totalnie jakbym sprzątała pety z ulicy i grzebała w śmietniku, czyli super! #hehe Nie no, żarty żartami, bardziej przypominam płomyczek!
Oprócz tego kolczyki UFO z H&M, które upolowałam za 5 złotych! Polecam wszystkim aspirującym ohydkom!
Oprócz tego do ulubieńców trafiły dwa różowe cienie z Inglota, ciemny o numerze 362 i jasny o numerze 356. Ten pomarańczowy jest z jakiś starych kolekcji, więc nawet nie ma co pisać numerka, ale też jest super hihi!
Trzecią z kosmetyków, i przy okazji ostatnią rzeczą z ulubieńców, jest
szminka Makeup Revolution z kolekcji Unicorns Unite Shade, w kolorze
Legend (sino-fioletowo-szary). Nie jest to Lime Crime, wiadomo, ale jak na 5 złotych to szminka jest rewelacyjna. Niedługo zobaczycie, jak wygląda na ustach, bo szykujemy dla was posta na ten temat.
Sonja: W tym miesiącu noszę codziennie ten sam t-shirt: SCHOOL SUCKS (H&M), bo szkoła ssie. A tak serio to moja szkoła jest ekstra, ale wiadomo, że nie chce się do niej chodzić jak każdemu.
Moim drugim ulubieńcem jest książka Marcina Szczygielskiego "Les Farfocles", która nie jest może jakąś ambitną powieścią, ale za to bardzo śmieszną historią o gupich babach pisaną przez faceta #melikeit. Szybko ją przeczytałam, bo mocno się wciągnęłam, a to i tak wyczyn, że przeczytałam jakąś książkę, bo na prawdę nie mam na takie rzeczy czasu ;(.
Następną rzeczą jest metaliczny, jasno fioletowy
lakier z Catrice (nr
62), który mega długo się utrzymuje i wcale nie jest tak trudno go zmyć! Daje śliczny efekt na paznokciach, który zobaczyć możecie
w tej noci!
Oprócz tego, ja też mam nową ulubioną
szminkę za 5 ziko, a jest kolor nazywa się
Throne, firma
Makeup Revolution, seria Unicors Unite shades, można ją kupić
tu i jest ekstra! Jak wygląda na ustach dowiecie się wkrótce (Tamarka już o tym wspomniała ;*). Mam też nowy
brokacik z H&M do oczu, który był dość drogi więc mimo, że ulubiony to polecam bardziej kupić takie brokaciki z Empiku jeśli chce się mieć kuszące i błyszczące spojrzenie ;). Do tego
błyszczyk za 6 zł (z promocji w
Inglocie) i nowy
róż do policzków z Bourjois (kolor
34). Ah, no zapomniałabym!
Różowy cień z Inglota, o kolorze nr
362, który poleciła mi Tamarka <3.
A co wy pokochaliście w listopadzie?!